Kilka ostatnich dni spędziłam na załatwianiu spraw papierkowych i różnych sprawunków więc wieczorem jedyne co chciałam to chwilę posiedzieć...przy dobrym filmie. No właśnie. Oto krótkie recenzje niekoniecznie dobrych filmów.
Zacznę od najgorszego.
Elita
Film o tym jak to mniej bogata rodzina z córką wprowadza się do posiadłości bogatych znajomych, którzy również mają córkę w tym samym wieku. I tu zaczyna się podział, wyśmiewanie. Ciuchy ważniejsze niż charakter ale ok to jest na porządku dziennym, czego nienawidzę. Do tego dochodzi, że bohaterki maja 12 lat! Tak szybko świat się zmienia. Film nie na moje nerwy, od początku mnie irytował. Jeżeli ktoś lubi to ok. Film nie dla mnie.
Zbuntowana księżniczka
Tu nieco lepiej. Film początkowo przypominał mi książkę "Mała księżniczka". Dziewczyna z bogatego domu, dzięki swoim wybrykom zostaje wysłana przez ojca do angielskiej szkoły z internatem. Nieprzyzwyczajona do mieszkania w pokoju z kilkoma dziewczynami ani do warunków jakie panują w szkole, chce za wszelką cenę się z niej wydostać. Robi różne głupie rzeczy, aż w końcu dochodzi do wniosku, że chce tam jednak zostać.
Seksterapia
Tu nie wiem co napisać. Jak dla mnie film do bani. Jeżeli oczekujecie recenzji to niestety nie napiszę. Nuda.
Mój kawałek tortu
Przez praktycznie cały film się nic nie dzieje. Upada fabryka w której pracuje główna bohaterka. Kobieta w wieku około30-40 lat samotnie wychowuje 3 dzieci. Po nieudanej próbie samobójczej postanawia wyjechać do Paryża by zarobić na rodzinę. Pracę znajduje u mężczyzny odpowiedzialnego za zamknięcie fabryki, o czym kobieta dowiaduje się po wspólnie spędzonej nocy. (ehh głupie te kobiety). Porywa jego dziecko. Nie ma happy endu. Film kończy się na scenie gdy policjanci zamykają kobietę w radiowozie, a znajomi z fabryki sami wymierzają sprawiedliwość na biznesmanie.
No cóż, samo życie...
Obejrzałam ze względu na chęć ujrzenia scen Paryża. Albo nieuważnie oglądałam albo nie widziałam tych miejsc wcześniej. Nawet na słowa "a z tego okna widać Wieżę Eiffla" nie było takiego ujęcia. Trudno.
O północy w Paryżu.
Gdzieś przeczytałam, że zanim się pojedzie do Paryża warto obejrzeć film. Ja jednak byłam tam dwa lata temu, film obejrzałam wczoraj. Przyjemnie się ogląda wiedząc że było się tam w konkretnym miejscu. Tu chyba też nie będę pisała recenzji, bo mam wrażenie, że już wszyscy go oglądali. Podróż do minionych epok. Miło się ogląda. Tyle.
A ja, jutro wyjeżdżam. W sobotę będę w Paryżu, możecie mi polecić miejsca które warto odwiedzić, co zobaczyć? Oprócz tego co w standardzie, bo widziałam już to dwa lata temu.
Ekstra blog : )
OdpowiedzUsuńJeśli masz ochotę zapraszam do mojego świata :
http://ashplumplum.blogspot.com/
pozdrawiam miłego dnia Ash : *
akurat szukam jakiegoś filmu :P
OdpowiedzUsuńDobre filmy, oglądałam "Wild Child" i "O północy w Paryżu" :)
OdpowiedzUsuńZapraszam na naszego nowo powstałego bloga,
Małgosia:)
Dzięki za komentarz dłuższy, niż tylko słowo "ślicznie" ;)
OdpowiedzUsuńCo do tortów, niestety nie można ich zjeść :P Za to chętnie zrobię jakieś wymarzone ;)
przepis znalazłam na jednym z blogów - szalenie prosty :
OdpowiedzUsuńCzego potrzebujemy?
- 3 jajka
- 140 g miękkiego masła
- 3/4 szklanki cukru
- 1 i 3/4 szklanki mąki (ja użyłam orkiszowej)
- 2 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia
- mała Nutella (230g)
Wykonanie:
Masło ucieramy mikserem, dosypując stopniowo cukier. Następnie po kolei wbijamy jajka, miksując po każdym. Osobno w misce mieszamy mąkę i proszek do pieczenia. Zawartość miski wsypujemy do masy i wszystko razem miksujemy, do połączenia składników.
Papilotki wypełniamy do 2/3 wysokości ciastem. Na wierzch nanosimy łyżeczkę (lub dwie) Nutelli i robimy esy-floresy przy pomocy wykałaczki. Babeczki pieczemy w temperaturze 165*C przez ok. 30 minut.
;)
Dzięki wielkie ;) w wolnej chwili wypróbuję :D
Usuńbardzo fajny i ciekawy blog :)
OdpowiedzUsuńobserwujemy?
zapraszam do mnie www.tynkaa-fashion.blogspot.com
"O północy w Paryżu" to jeden z moich ulubionych filmów :)
OdpowiedzUsuńCiekawy blog, będę zaglądać.
Pozdrawiam!
W Paryżu nie byłam, więc trudno mi coś polecać.
OdpowiedzUsuńCo do filmu - również lubię, podobnie jak "Vicku, Christinę..." i "Co nas kręci...". Dla mnie "O północy w Paryżu" jest filmem o zaburzeniu, które polega na życiu w innej epoce, na ucieczce do "starych, lepszych czasów", o nieakceptacji tego świata, w którym się urodziliśmy. A każdy kij ma dwa końce: ok, x lat temu żył Dali, teraz go nie ma, ale te same x lat temu spory procent kobiet i dzieci umierał podczas porodów. Moim zdaniem warto polubić "tu i teraz".
O północy w Paryżu - mój ulubiony! :) Zapraszam do siebie http://blondesmentality.blogspot.com/
OdpowiedzUsuń